Mit „pompy” i pieczenia – dlaczego stres metaboliczny nie steruje hipertrofią

stres metaboliczny

Przez lata w kulturystyce i literaturze okołotreningowej panował prosty model „trzech mechanizmów hipertrofii”:

To właśnie stres metaboliczny – „pompa”, pieczenie, kumulacja mleczanu – stał się ulubionym bohaterem. Idealnie pasował do obserwacji z siłowni: umiarkowane ciężary, wysokie powtórzenia, krótkie przerwy, mięśnie „puchną”, pali jak ogień… a sylwetki rosną. Intuicja podsunęła prostą historię: metabolity są samodzielnym, chemicznym sygnałem wzrostu mięśni.

Problem w tym, że gdy przyjrzymy się dokładniej fizjologii i danym z badań, ten obraz się rozsypuje. Coraz więcej argumentów wskazuje, że:

stres metaboliczny nie jest niezależnym mechanizmem hipertrofii, a jedynie produktem ubocznym warunków, w których powstaje właściwy bodziec – napięcie mechaniczne.


Zmęczenie vs stres metaboliczny – dwa różne zjawiska

Na początek trzeba rozdzielić dwie rzeczy, które często są wrzucane do jednego worka:

  • zmęczenie – realny, mierzalny spadek zdolności do wytwarzania dobrowolnej siły,
  • stres metaboliczny – nagromadzenie metabolitów w mięśniu.

Zmęczenie może mieć źródło:

  • w ośrodkowym układzie nerwowym (spadek „drive’u” z kory ruchowej),
  • w samym mięśniu (spadek zdolności włókien do generowania siły).

Stres metaboliczny to z kolei obecność produktów przemiany materii wewnątrz włókna, m.in.:

  • mleczan,
  • jony wodorowe (kwasica),
  • nieorganiczny fosforan,
  • reaktywne formy tlenu (ROS).

Klasyczna narracja brzmiała: „metabolity → zmęczenie obwodowe → hipertrofia”.
Tymczasem wiemy, że zmęczenie obwodowe może wystąpić bez istotnej kumulacji metabolitów – np. przy skurczach ekscentrycznych z długimi przerwami. Możesz mieć spadek siły, a jednak niski poziom mleczanu.

To ważne rozróżnienie:

Zmęczenie jest krytyczne, by przy lekkich ciężarach „dobić” do wysokiego napięcia mechanicznego.
Stres metaboliczny – niekoniecznie.


Skąd wzięła się wiara w stres metaboliczny?

Hipoteza stresu metabolicznego nie wzięła się znikąd. Była logiczną próbą wyjaśnienia kilku obserwacji:

  1. Klasyczne treningi kulturystyczne
    • dużo powtórzeń, umiarkowane ciężary, krótkie przerwy, ciągłe napięcie, wolne tempo,
    • ogromna „pompa”, pieczenie, wysokie stężenia mleczanu,
    • imponująca masa mięśniowa.
  2. Skurcze izometryczne
    • długotrwałe napięcia statyczne, ograniczony przepływ krwi,
    • gromadzenie metabolitów,
    • w niektórych eksperymentach – większe przyrosty niż przy krótkich, przerywanych skurczach.
  3. Trening okluzyjny (BFR – Blood Flow Restriction)
    • bardzo lekkie ciężary z założoną opaską ograniczającą przepływ krwi,
    • ekstremalny dyskomfort, „pękające” mięśnie,
    • zauważalna hipertrofia mimo niskich obciążeń.

Na tej bazie zbudowano model, według którego metabolity mają:

  • zwiększać rekrutację jednostek motorycznych,
  • nasilać wyrzut hormonów anabolicznych,
  • pobudzać produkcję miokin,
  • generować sygnały przez ROS,
  • kreować obrzęk komórkowy postrzegany jako bodziec wzrostowy.

Brzmiało spójnie. Problem w tym, że kolejne dane zaczęły podcinać każdy z tych filarów.


1. Czy metabolity zwiększają rekrutację jednostek motorycznych?

To najczęściej przywoływany argument: „jak pali, to mózg musi dorzucać jednostki wysokoprogowe, więc właśnie to pieczenie nas rozwija”.

Rzeczywiście – rekrutacja rośnie wraz ze zmęczeniem. Ale to nie znaczy, że to metabolity są sygnałem.

W eksperymentach z powtarzanymi skurczami ekscentrycznymi:

  • stosowano długie przerwy (np. 20 sekund) między skurczami,
  • protokół wywoływał zmęczenie (mierzalny spadek siły),
  • jednocześnie nie dochodziło do istotnej kumulacji mleczanu (potwierdzone badaniami krwi).

Mimo braku wyraźnego stresu metabolicznego obserwowano:

  • wzrost centralnego polecenia ruchowego (central motor command),
  • czyli konieczność mocniejszego „wciśnięcia gazu” przez układ nerwowy,
  • co przekładało się na większą rekrutację jednostek motorycznych.

Wniosek jest prosty:

Układ nerwowy nie „czyta” stężenia mleczanu. Reaguje na spadek zdolności włókien do generowania siły.
To wysiłek (effort) i potrzeba utrzymania siły wymusza rekrutację, a nie same metabolity.

Metabolity mogą być jednym z wielu czynników, które prowadzą do zmęczenia, ale nie są koniecznym składnikiem tego procesu.


2. Mleczan, hormony i mit „anabolizmu ogólnoustrojowego”

Częste twierdzenia:

  • „mleczan sam w sobie jest anaboliczny”,
  • „stres metaboliczny podbija hormony (GH, IGF-1), więc buduje mięśnie”.

Jeśli mleczan rzeczywiście działałby jak hormon wzrostu dla mięśni:

  • powinien wywoływać efekt ogólnoustrojowy – bo po wysiłku trafia do krwi i krąży po całym organizmie,
  • intensywny trening nóg powinien „magicznie” rozbudowywać biceps, mięśnie grzbietu czy nawet tkankę mózgową.

Tymczasem hipertrofia jest lokalna:

  • rośnie ten mięsień (a nawet ten fragment mięśnia),
  • który doświadczał wysokiego napięcia mechanicznego,
  • a nie ten, w którym „przepłynął mleczan”.

Podobnie z hormonami:

  • krótkotrwałe, systemowe wzrosty np. hormonu wzrostu po treningu są dziś uznawane za słabo powiązane z lokalną hipertrofią,
  • o losie konkretnego włókna decyduje przede wszystkim lokalne środowisko: napięcie mechaniczne, aktywacja szlaków wewnątrzkomórkowych, dostęp do substratów.

Innymi słowy:

mleczan i chwilowe „piki” hormonów są elementem krajobrazu po treningu, ale nie ma mocnych danych, że sterują lokalnym przyrostem przekroju włókien.


3. Krótkie przerwy, „pompa” i zderzenie z danymi

Jeśli stres metaboliczny byłby kluczowym mechanizmem hipertrofii, to:

  • krótkie przerwy,
  • wysokie tempo,
  • jak najwięcej „palenia” i „pompy”

powinny dawać najlepsze efekty wzrostowe.

Tymczasem, gdy zestawimy konkretne zmienne treningowe z wynikami badań, obraz jest odwrotny.

Przerwy między seriami

  • krótkie przerwy (np. 60 sekund):
    • wysoki stres metaboliczny (wysokie stężenia mleczanu),
    • mniejsza regeneracja układu nerwowego i włókien,
    • spadek możliwej do wygenerowania siły w kolejnych seriach;
  • długie przerwy (3–5 minut):
    • mniejszy stres metaboliczny,
    • lepsza regeneracja,
    • możliwość generowania wyższego napięcia mechanicznego w kolejnych seriach.

Wynik: w wielu badaniach to dłuższe przerwy okazują się korzystniejsze dla hipertrofii niż krótkie, mimo mniejszej „pompy”.

Tempo ruchu

  • szybkie tempo → więcej stresu metabolicznego, ale niższe przeciętne napięcie na włókno (wysoka prędkość skracania → siła w dół),
  • kontrolowane tempo z wolniejszą fazą ekscentryczną → mniejszy stres metaboliczny, ale wyższe napięcie mechaniczne.

Nie ma przekonujących danych, że przyspieszanie ruchu dla samej „pompy” poprawia przyrosty. Częściej – pogarsza warunki dla napięcia mechanicznego.

Faza ekscentryczna

  • szybkie opuszczanie → większy chaos, potencjalnie większy stres metaboliczny, ale mniejsza kontrola,
  • wolne, kontrolowane opuszczanie → większe napięcie (aktywnie i pasywnie), lepsze warunki do hipertrofii.

Jeśli spojrzeć chłodno, metody maksymalizujące stres metaboliczny nie układają się w spójny obraz „lepszej hipertrofii”. Dużo lepiej koreluje z efektami to, co pozwala wygenerować i utrzymać wysokie napięcie mechaniczne.


4. ROS, antyoksydanty i mylące wnioski

Reaktywne formy tlenu (ROS) to kolejny element układanki:

  • pojawia się argument: „skoro antyoksydanty hamują adaptacje, to znaczy, że stres oksydacyjny jest potrzebny do wzrostu mięśni”.

Rzeczywiście:

  • ROS są ważnym elementem adaptacji wytrzymałościowych – biorą udział m.in. w sygnalizacji prowadzącej do biogenezy mitochondriów i poprawy kapilaryzacji,
  • blokowanie ROS może osłabić te procesy, a przez to pośrednio utrudnić także mięśniom „rośnięcie” (bo potrzebują one odpowiedniej infrastruktury naczyniowej).

Druga sprawa:

  • ROS przyczyniają się do uszkodzeń błon komórkowych,
  • część sygnalizacji po wysiłku skierowana jest na naprawę tych uszkodzeń,
  • jeśli zmniejszamy ROS, zmniejszamy też skalę uszkodzeń, a więc i skalę tego „naprawczego” sygnału.

To można łatwo błędnie zinterpretować:

  • mniej ROS → mniej naprawy → „mniej sygnału do wzrostu”.

Tymczasem to nadal nie jest dowód, że sam stres oksydacyjny jest mechanizmem hipertrofii. Bardziej wygląda to na element wpływający na tło (ukrwienie, kondycję komórek, skalę naprawy), a nie na główny „włącznik” przyrostu przekroju włókna.


5. Obrzęk komórkowy – mechanika pod przebraniem „pompy”

Najmocniejszym z elementów tradycyjnego modelu stresu metabolicznego jest obrzęk komórkowy – napuchnięcie włókna wodą.

  • trening okluzyjny (BFR),
  • lekkie ciężary, wysoka liczba powtórzeń,
  • duże zatrzymanie płynów wewnątrz mięśnia.

Faktycznie widzimy tu:

  • wyraźny obrzęk komórkowy,
  • realne przyrosty masy mięśniowej.

Ale gdy przyjrzymy się mechanizmowi, znów dochodzimy do mechaniki, a nie „chemii” metabolitów:

  • pęczniejąca komórka napiera na własną błonę i cytoszkielet,
  • błona jest deformowana,
  • tę deformację rejestrują mechanoreceptory – te same, które reagują na napięcie podczas skurczu.

Innymi słowy:

obrzęk komórkowy staje się dodatkowym źródłem obciążenia mechanicznego, działającego na włókno od środka.

Co ważne:

  • sam obrzęk bez aktywności skurczowej (np. bierna okluzja w spoczynku) zwykle nie prowadzi do hipertrofii,
  • to sugeruje, że „zastój krwi” i płynów nie wystarcza – nadal potrzebny jest aktywowany mięsień i napięcie.

Obrzęk nie jest więc niezależnym mechanizmem, a raczej sposobem na zwiększenie bodźca mechanicznego.


6. Specyficzność wzrostu włókien a lekkie obciążenia

Ciekawym argumentem na rzecz stresu metabolicznego była obserwacja, że:

  • lekkie treningi (np. BFR) często powodują większy wzrost włókien Typu I (wolnokurczliwych),
  • sugerowano, że włókna bardziej „wytrzymałościowe” reagują właśnie na środowisko bogate w metabolity.

Ale podobny, preferencyjny wzrost Typu I można uzyskać:

  • stosując bardzo wolne fazy ekscentryczne,
  • pracując przy względnie niskim stresie metabolicznym,
  • za to przy długim czasie pod napięciem i solidnym zmęczeniu lokalnym.

Wspólny mianownik:

  • włókna Typu I są rekrutowane wcześniej i pracują długo,
  • aby urosły, potrzebują wystarczająco długiego okresu wysokiego napięcia mechanicznego,
  • można to osiągnąć różnymi drogami:
    • przez BFR i ekstremalne zmęczenie przy lekkich ciężarach,
    • przez wolną ekscentrykę i długi czas pod obciążeniem.

Chemiczne środowisko wewnątrz mięśnia nie jest tu „bohaterem pierwszego planu”.


7. Pułapka odczuć – dlaczego tak kochamy „palenie”

Jest jeszcze aspekt stricte psychologiczny: to, co czujemy, a to, co faktycznie stymuluje hipertrofię, to dwie różne historie.

Czego nie czujemy?

  • napięcia mechanicznego na poziomie pojedynczego włókna,
  • liczby aktywnych mostków aktyna–miozyna,
  • lokalnej siły generowanej przez konkretne jednostki motoryczne.

Czego czujemy bardzo wyraźnie?

  • pieczenie, ból, dyskomfort – efekt pobudzenia włókien aferentnych reagujących na metabolity,
  • wysokie „RPE w głowie” – koszt wysiłku postrzegany przez układ nerwowy.

Efekt:

  • „ogień” w mięśniu → mózg mówi „to jest mega ciężka praca, to musi działać”,
  • ciężka, wolna seria 3–5 powtórzeń → często mniej „pompy”, mniejsze pieczenie, subiektywnie „mniej efektowne”.

To klasyczna pułapka poznawcza:

stres metaboliczny jest bardzo wyczuwalny,
napięcie mechaniczne na poziomie włókna – praktycznie niewyczuwalne.

Nic dziwnego, że intuicyjnie przeceniamy to pierwsze.


Podsumowanie – co naprawdę zostaje z teorii stresu metabolicznego?

Jeśli zrobimy krok w tył i zestawimy wszystkie elementy, obraz wygląda tak:

  1. Skuteczny trening hipertroficzny wymaga:
    • rekrutacji włókien (w tym wysokoprogowych),
    • warunków sprzyjających wysokiemu napięciu mechanicznemu,
    • często także zmęczenia, które spowalnia prędkość skurczu przy lżejszych obciążeniach.
  2. Zmęczenie:
    • jest kluczowe zwłaszcza przy niskich i umiarkowanych ciężarach,
    • pozwala „dobić” do wysokiej rekrutacji i wolnych prędkości skracania,
    • może pojawić się zarówno z, jak i bez dużej kumulacji metabolitów.
  3. Metabolity:
    • są jednym z wielu możliwych mechanizmów prowadzących do zmęczenia,
    • same w sobie nie są wiarygodnie udokumentowanym, niezależnym sygnałem hipertrofii,
    • ich obecność jest raczej „znakiem towarzyszącym” niż przyczyną.

W świetle tego:

  • mleczan nie jest hormonem wzrostu,
  • pieczenie nie gwarantuje, że bodziec był jakościowy,
  • krótkie przerwy i gonienie za „pompą” mogą wręcz ograniczać potencjał wzrostu, jeśli obniżają realne napięcie mechaniczne w seriach.

Na końcu i tak wracamy do punktu wyjścia:

napięcie mechaniczne pozostaje głównym mechanizmem hipertrofii,
a stres metaboliczny jest bardziej dymem i lustrami niż realnym „bossem” tego procesu.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przewijanie do góry